sobota, 27 lutego 2016

Jak wesprzeć swoje jajniki i pokonać PCOS

Jak już wiecie zdecydowałam się ok 2 lat temu odstawić wszystkie lekarstwa i podążać swoją własną drogą uzdrowienia. Jako, że efekty są naprawdę bardzo dobre chcę się z Wami podzielić moimi doświadczeniami. Może komuś z Was moje podpowiedzi pomogą wrócić do zdrowia i pozbyć się ograniczeń związanych z PCOS.

Przejdźmy zatem do konkretów.
Wszystkie proponowane przeze mnie zmiany mają doprowadzić do wyregulowania funkcjonowania jajników głównie poprzez oddziaływanie na:
A) unormowanie poziomu cukru we krwi.
B) wyrównanie proporcji poziomu estrogenów do progesteronu.

Poniżej przedstawiam Wam listę zmian, które mi pomogły i do których wdrożenia Was gorąco zachęcam.


  1. Zrzucenie 5-10% wagi
     
    I to niezależnie czy Twoje BMI jest w normie czy wskazuje na nadwagę.
    W wielu przypadkach PCOS sama utrata 5-10% masy ciała daje pozytywne rezultaty (np. umożliwia zajście w ciąży bez dodatkowych ingerencji lekarzy).
    Jak wiadomo, komórki tłuszczowe (adipocyty) wytwarzają estrogeny. W adipocytach znajdują się aromatazy, które biorą udział w biosyntezie estrogenu. A to właśnie nadmiar estrogenów jest zmorą naszych czasów i prowadzi do rozregulowania hormonalnego.
    Ponadto nasze wałeczki wydzielają szereg czynników prozapalnych i powodują spadek hormonu adiponektyna. To z kolei prowadzi do zaburzeń wydzielania insuliny. Insulinooporność jest natomiast mocno skorelowana z PCOS. Nie wykazano dotąd jednoznacznie co jest przyczyną, a co jest skutkiem w relacji PCOS - insulinooporność. Wykazano natomiast pozytywne skutki leczenia zaburzeń wydzielania insuliny na objawy policystycznych jajników.
    Pozbywając się nadmiernych kilogramów możemy zatem zredukować nadmiar estrogenów i wyregulować działanie insuliny.

    Osobiście udało mi się zrzucić 5,5 kg (co stanowi o 8% mojej wagi wyjściowej) w ciągu pół roku.
       
  2. Zmiana diety
    Prawdę mówiąc, wydawało mi się, że stosuję prawidłową dietę - zgodną z uznanymi piramidami żywieniowymi. Od ok 15-lat jestem wegetarianką co poniekąd zmuszało mnie do poświęcenia większej uwagi mojemu jadłospisowi. 
    Okazuje się jednak, że nie wszystkie obecnie uznane zasady "zdrowej diety" są korzystne dla naszej równowagi hormonalnej. Co należy zmienić?

    a) Przede wszystkim należy zdecydowanie ograniczyć spożycie mleka i nabiału (sery, twarogi, jogurty itp.) do zupełnego minimum. 
    Wg badań to właśnie przetwory mleczne są źródłem 60-80% estrogenów wykrywanych w ciałach kobiet. Spożywanie mleka i jego przetworów wydaje się mieć też niekorzystny wpływ na nowotwory hormonozależne (głównie na rak prostaty) co dodatkowo potwierdza hipotezę, że nabiał wywołuje zamieszanie hormonalne w organizmach ludzi. 
    Co z wapniem? Możecie go śmiało dostarczać w wystarczających ilościach spożywając sezam, tahini (pasta z sezamu), ciemnozielone warzywa liściaste czy też szprotki (wersja dla niewegetarian).  
    Ja już od 2 lat bardzo mocno ograniczyłam spożywanie nabiału w każdej postaci, a wyniki badań krwi wskazują, że mam doskonały poziom wapnia w organizmie. 

    b) Kolejną ważną zmianą jest stosowanie diety o niskim IG (Indeks Glikemiczny).
    Unikać należy zatem wszelkich słodyczy, białej mąki, ciast, słodzonych napojów, napojów alkoholowych itp.
    Taka dieta spowoduje uregulowanie naszego poziomu cukru i insuliny w organizmie. A to z kolei pociągnie za sobą unormowanie poziomu hormonów.

    Te dwie zmiany w diecie (wykluczenie nabiału  oraz redukcja spożycia przetworów na bazie mąki i/lub cukru) uważam za kluczowe. Ja stosowałam dietę wegetariańską (z powodów etycznych) bazującą na warzywach i pełnych ziarnach. Moja przyjaciółka, która również ma PCOS (dodatkowo ma Hashimoto), stosowała inną dietę opartą na warzywach i mięsie, wykluczającą zupełnie zboża i mąki. To co łączyło nasze diety były 2 powyższe punkty: wykluczenie nabiału, białej mąki i cukru. Obie osiągnęłyśmy oczekiwany rezultat w podobnym czasie. Obie zaszłyśmy w wyczekiwaną ciążę po stosowaniu naszej diety przez ok pół roku. Wspomnę też , że obie w tym czasie dużo ćwiczyłyśmy (patrz punkt 3) oraz straciłyśmy prawie 10% wagi (patrz punkt 1).
      
  3. Ruch
    Pomaga tak naprawdę w realizacji punktu pierwszego - utraty masy ciała. Dodatkowo aktywność fizyczna reguluje poziom cukru we krwi.
    Większość kobiet z PCOS ma tendencje do tycia, a zatem trudno przychodzi im chudnięcie. Bez podjęcia ćwiczeń fizycznych może Wam być naprawdę ciężko schudnąć. U mnie ani sam sport ani też sama dieta (niezależnie jak restrykcyjna) nie dawała rezultatów. Waga nawet nie drgnęła. Gdy do diety dołączyłam same ćwiczenia na wydolność (rower, basen, spacery) też nie widziałam oczekiwanych skutków. Dopiero gdy zaczęłam ćwiczyć intensywniej i włączyłam ćwiczenia na budowę masy mięśniowej (mięśnie skutecznie spalają tłuszcz jako, że zużywają więcej energii niż inne tkanki) kilogramów zaczęło powoli ubywać.
    Kluczowe w podjęciu aktywności fizycznej jest:
    a) Znalezienie odpowiedniej motywacji do regularnych ćwiczeń.
    Gdy miałam bardzo słaby dzień powtarzałam sobie, że robię to dla zdrowia mojego i dla mojego przyszłego dziecka (abym mogła zajść w ciążę i ją utrzymać).
    b) Odpowiedni dobór ćwiczeń. Czyli znalezienie takich aktywności, które będą sprawiały Ci przyjemność a nie będą codzienną udręką. 
    Próbuj różnych rzeczy, sprawdź czy zajęcia grupowe czy indywidualne bardziej do Ciebie pasują. A może zapiszesz się z partnerem na sztuki walki albo z koleżanką na aerobik? Kompan w ćwiczeniach może zdziałać cuda w kwestii motywacji!
    Osobiście poszłam w różnorodność. Odnalazłam dla siebie pole dance, na który chodziłam 2 razy w tygodniu. Ponadto, raz w tygodniu razem z mężem ćwiczyłam tabatę. Natomiast weekendami szukałam dodatkowych aktywności, które mogłabym realizować ze znajomymi (wyjazd na nart, aquapark, spacery).
      
  4. Unikanie ksenoestrogenów
    Ksenoestrogeny to substancje naśladujące w naszym organizmie estrogeny. Zatem dodatkowo zaburzają prawidłowy stosunek hormonów. Ksenoestrogeny stały się istną plagą cywilizacji. Są one m.in. obecne w:
    - kosmetykach (ksenoestrogeny wchłaniają się bardzo szybko przez skórę),
    - herbicydach i pestycydach (zatem są na owocach, warzywach, zbożach)
    - środkach czystości (proszki do prania, płyny pod podłóg itp.)
    - tworzywach sztucznych jak plastikowe butelki, foliowych opakowaniach do żywności,
    - puszkach metalowych
------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Cztery powyższe punkty są fundamentem przywrócenia równowagi jajnikom!

Ja jednak wspomagałam swój organizm jeszcze dodatkowymi metodami:

5. Zioła
Napar z rumianku to mój faworyt. Nie dosyć, że reguluje działanie hormonów to jeszcze dobrze się sprawdza w przypadku bólów miesiączkowych.
Kolejną herbatką, którą regularnie piję to różne mieszanki na wyrównanie poziomu cukru (tzw. herbatki dla diabetyków). W składzie mają zazwyczaj m.in. morwę białą, fasolę i/lub pokrzywę.
Ja te napary pijałam codziennie między posiłkami.

6. Akupunktura
Ponoć może zdziałać cuda. Sama chodziłam na igiełki przez około 1,5 roku. Zanim jednak nie włączyłam 4 fundamentalne zmiany (punkt 1 - 4 mojej listy) efekty były średnie. Trudno mi jednak jednoznacznie przekreślić tą metodę jako, że była długo częścią mojej kuracji. Dlatego też nie da się jednoznacznie ocenić, że nie miała wpływu na ostateczny rezultat.
Z doświadczenia wiem, że pozytywne zmiany wzmagające zdrowie działają synergicznie. Zatem im więcej działań wprowadzimy w życie tym większa szansa na sukces.

7. Homeopatia
Jest często łączona bądź to z akupunkturą bądź ziołolecznictwem. Homeopata może nam zapisać różne środki, np. substancje mające w składzie namiastki hormonów, których danej osobie brakuje.
Zdania na temat skuteczności homeopatii są bardzo podzielone. Osobiście też mam mieszane uczucia co do ich skuteczności.
Wierzę w to co sprawdziłam i co na mnie działa (każdy człowiek reaguje oczywiście inaczej i nie dla każdego te same metody będą skuteczne). W przypadku homeopatii efekty u mnie były mizerne. Może to jednak wynikać ze zbyt krótkiego czasu ich stosowania.
Próbowałam też kilka razy wyleczyć grzybicę skóry (i paznokci) homeopatią. Niestety bezskutecznie. Dopiero gdy rozszerzyłam działania o cały arsenał domowych sposobów pozbyłam się tego nawracającego paskudztwa.

1 komentarz: